Sokołów Małopolski nocą

Wtorek, 15 maja 2012 · Komentarze(1)
Wczoraj usłyszałem "Jeżeli pojedziemy nocą na rzeczkę do Zabratówki to będzie patologia". Ja bym powiedział inaczej: "Jak już jeżdżę nocami dłuższe trasy niż za dnia to to jest patologia!"

Dzień był zamulony z rana padało. Z rana pojechałem zakupić nową oponę na przód (padło na Kendę Nevegal 2.1) gdyż moja poprzednia została zdissowana kilka razy a i sama się tego domagała wyrzucając mnie z zakrętów :) Po zrobieniu około 15km po Rzeszowie nogi zaczęły dawać znać o sobie... słabo.

Z racji pogody i innych przesłanek padło na Sokołów Młp. Najpierw musiałem skoczyć na działkę i przy okazji przetestowałem uchwyty rowerowe na dachu auta, powinno być okej:) Potem po wysłuchaniu wykładu od jakiejś starszej pani na tematy miasta, straży miejskiej i tego jak się ludziom w dupie przewraca ruszyliśmy z Tomkiem trasą z ostatniego wypadu do Kolbuszowej. Do rozwidlenia szlaku zielonego i niebieskiego gdzieś w Borze Głogowskim jechaliśmy prawie identycznie jak ostatnio ale czasem gdzieś odbijaliśmy w nieznane by stało się znanym:) I w taki sposób znaleźliśmy ciekawe kręte drogi leśne, jakieś wzniesienia i ukryte trasy z hopkami :o!
Niebieski szlak do Sokołowa to prosta jak strzała droga leśna która w większości jest mega piaszczysta, uratowały nas chyba poranne opady bo tak to by się człowiek zakręcił. Ciekawe były też nowe drogi asfaltowe po środku lasu prowadzące nie wiadomo skąd dokąd :)
Dojechawszy do Sokołowa, wymarłego miasteczka w którym tylko w parku tętni życie szybkie zakupy i przerwa.


Pomnik w parku

Udało się zaobserwować klimat nocny takich miasteczek: melanż, awantura itd:)


Kościół w Sokołowie Młp.

Jako że dojazd do Sokołowa był szlakiem to było wszystko fajnie i bez mapy. Potem się zaczęła nocna jazda na orientację i zabawy z GPSem. Znaleźliśmy kilka fajnych leśnych dróg, jechaliśmy koło domów w strasznym lesie który potem na mapie z Endomondo okazał się tylko drzewami przy drodze :) Dalej to już pola, z lekkimi wzniesieniami i kończącymi się drogami polnymi. Po odnalezieniu konkretnej drogi wjechaliśmy do lasu którym darliśmy równo na południe nie patrząc na inne skręty i drogi odchodzące w bok:) Było fajnie ale łańcuch to dostał dobre baty. Z rana nie chciał w ogóle się zginać. W sumie woda plus piasek, tylko cementu brakuje żeby się zrobił beton:) Wyjechaliśmy z lasu bo zaczęły się drogi których już nie było na mapie:) Chwilę pokluczyliśy po Jasionce i dojechaliśmy do lotniska. Kilka fot:


Nowy terminal


Żurawie?:)

Następnie trzeba było znaleźć drogę leśną by objechać lotnisko. Po małych problemach dojechaliśmy do jakiegoś asfaltu prowadzącego do kładki nad autostradą. Czyli 2w1: Lotnisko ominięte i autostrada przekroczona! W Zaczerniu już z powodu braku sił i motywacji i późnej godziny obraliśmy najkrótszą znaną drogę (czyli krajową 9) do domu. Potem myjka na Warszawskiej (dość długo za 1zł działa - polecam:)), przejazd nocą przez miasto i dom.

Kolejny raz północ wykatowała. Może nie ma podjazdów ale piasek to rekompensuje. No ale wystarczy już tych północnych terenów. Kolejny raz to będzie za dnia i jakiś konkret. A teraz, jak pogoda pozwoli, czeka mnie konkretny wypad w wyższe tereny:) Do tego czasu rower pod ścianę plus mały serwis "odpiaszczający":)

Wpis u Tomka

P.S. 1000km w tym roku przekroczony. Jest szał... przez cały rok 2011 ledwo przekroczyłem 1500km :)

Komentarze (1)

Normalnie usłyszałem to zdanie gdy je czytałem:p (z tą patologią)
Tereny północne uczą ciągłego napierania, bo nie ma zjazdów.

kundello21 13:22 środa, 16 maja 2012
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!