Jaka Bania!

Wtorek, 24 lipca 2012 · Komentarze(0)
No w końcu jakiś udany dzień rowerowy:) Mimo dwóch dni po 3 godziny jazdy na rolkach, mimo rozjebki prawej ręki jechało się dziś fajnie. Wróciła moc, kondycha i zajawka na kręcenie.

Dzisiaj trochę wschodnich terenów! Koło 18:45 wyjechałem z Tomkiem spod zapory w kierunku Przylaska. Koło Żwirowni pełno ludzi, tłoczno i mało miejsca - jak najszybciej trzeba było to przebrnąć. Dalej asfalt i małe rozczarowanie... Na podjeździe do Przylaska asfalt podciągnięty aż do granicy miasta:/ Szkoda, kolejna droga której należy unikać. W samym lesie trochę na czuja pojechaliśmy jakąś drogą której w życiu nie jechałem. Spoko teren aż do skrzyżowania na którym żółty szlak odbija w prawo. Dalej polami do czarnego szlaku którym pojechaliśmy w kierunku Błażowej. Po drodze jakaś fotka bo wpis bez fotki wpisem jest ubogim:)


Wilcze w tle.

Niestety fotki robione telefonem gdyż w aparacie wtyk od USB postanowił się urwać i wpaść gdzieś do środka obudowy:) Czekam na jakiś magiczny czytnik kart za 8.99:)

Na czarnym szlaku standardzik chociaż serpentyna w lesie została chyba oczyszczona i trochę utwardzona. Pamiętam że kiedyś leżały tam setki badyli i innego ścierwa. Teraz jest dość przyjemnie i jechało się na pełnej. Na podjeździe moje nerwy testowała chmara bąków, nie powiem że dużo nie brakowało do ogólnego wkurwienia ale po przyśpieszeniu nawet trochę im dało się uciec. Już mnie ręka bolała od odganiania się od tego syfu. Następnym razem wezmę taką paletkę która razi owady:) Będzie ostry pogrom!

Z czarnego szlaku odbiliśmy w prawo za kapliczką tuż przed zjazdem do Błażowej. Nowość dla mnie ale też miłe zaskoczenie. Ładna droga polna, nie jakaś zarośnięta trawą, ciągnąca się długo grzbietem górki.


Zachód

Przed samym zjazdem jedno z wielu rozczarowań z powodu braku aparatu. Zachód był dziś mega dobry i słońce było widać aż do zniknięcia za górkami. Po zjeździe było jeszcze kilka fajnych akcji do sfotografowania:) Bocian-akrobata, Bizon jedzący zboże i inne takie.

Nie mogło też zabraknąć odwrotów z krzaczorów gdy nagle urywała się droga. Może to i lepiej gdyż znaleźliśmy zajebisty zjazd w rejonie przysiółka Bania w Straszydlu. Długa leśna droga z wybojami, czasem ostrymi momentami i dość ciasnymi zakrętami. Co prawda wpadliśmy bez zapowiedzi do kogoś na podjazd ale miła pani powiedziała że nic nie szkodzi i chciała nam nawet otwierać jakieś szlabany:)

W Straszydlu krótki postój w sklepie i długi podjazd asfaltem do Przylaska. Miała być szutrówka ale tu też dotarli panowie drogowcy z asfaltem. Co raz mniej szutrówek zostaje w okolicy:/ Z Przylaska zjechaliśmy drogą biegnącą koło leśniczówki. Fajny jest moment kiedy wyjeżdża się zza garbu i jedzie się w kierunku rozświetlonej doliny w której leży Rzeszów. Dobre ujęcie do jakiegoś filmu by tu było:) Sam zjazd dał nieźle popalić gdyż kolejny raz na nim tak mnie wytłukło że miałem skurcze w dłoniach:)

Powrót to już szybka akcja asfaltem przez Budziwój.

Mapy nie będzie bo bateria była słaba.

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!