Jazz, Skała, Ryś

Niedziela, 29 lipca 2012 · Komentarze(1)
Lepiej późno niż wcale - dobrze pasuje mi tu to powiedzenie:) Raz dlatego że przymierzałem się do takiej trasy chyba ze dwa lata, a dwa że w sobotę strasznie nie chciało mi się iść na rower to wymyśliłem że w niedzielę odrobię pańszczyznę:)

Ogólnie to upał... jest, pewnie teraz to był, ale pewnie i tak będzie znów. Wstawać się nie chciało bo mimo otwartych okien, balkonów spanie to był wyczyn tej nocy. Ale udało się, pozbierałem się na 12:D Dobra godzina na rower.

Trasa na jaką padło to znane każdemu Prządki, Królewska Góra, Pasmo Jazowej, Herby i coś po drugiej stronie Wysokiej Strzyżowskiej więc Brzeżanki i inne Kiczory.

Na parkingu w Czarnorzekach byłem przed 14. Chwilę ogarniawki i równo o drugiej start. Dobrze że czekają mnie lasy bo w ten upał ledwo da się funkcjonować.

Przez Prządki przeleciałem jak huragan. Byłem tam tyle razy że tylko kątem oka spoglądałem na skały a raczej skupiałem się na drodze. Prządki jechałem raz. Od drugiej strony i od tej co dziś podobało mi się bardziej. Cały czas da się jechać z małą walką pod koniec ale da się:) Ludzi trochę porozganiałem ale musiałem mieć prędkość na niektóre podjazdy:)

Za Prządkami zjazd czarnym do Odrzykonia. Kiedyś WPROWADZAŁEM tam rower. Więc przed wjazdem myślałem że będę go sprowadzać. Ale tam jest miazga:D Hardkory non stop. A ścianka pod koniec to nadaje się na Beskid:) Raz wjechałem między drzewa które były za wąskie na kierownic,ę a dwa razy zeskoczyłem z roweru gdyż bliżej mu było do pionu niż poziomu:) Zabawa konkretna:)

Pod zamkiem kilka fotek, kilka klipów do filmu i w drogę na niebieski szlak.


Zamek w Odrzykoniu


Jedna ze skał w Prządkach

Najpierw asfalt i potem się zaczęło:) Teren jak z Beskidu. Trochę prowadzenia bo jednak kryzys nie minął i musiałem się najpierw rozjeździć. Szlak jest przedobrze oznakowany i w dobrym stanie. Na szczycie Królewskiej Góry wpisuję się do zeszytu i zostawiam nieinteraktywnego linka do bloga:) A może ktoś zajrzy?:)


Szczyt jest 10m po lewej od roweru:)


Dziękuję było miło:)


Tag:)

Późniejsza droga zlewa mi się w całość. Mogę tylko napisać że byłem mega podjarany wyborem trasy i zaskoczony jej urozmaiceniem. Ścianki, szybkie przejazdy po wierzchu pasma, kamienie, korzenie, zakręty... najlepiej jak się łączy ze sobą kilka z tych cech:) Tak wygląda Pasmo Jazowej. Bajka.

W Rzepniku trochę relaksu... czyli asfalt. Na szybkim zjeździe dało się trochę ochłodzić ale nie było tak lekko:) Koło starego kościoła (byłej cerkwi?) w prawo i znów do góry. Rzepnik to dość ciekawa miejscowość, ta stara cerkiew obok której rośnie (chociaż wygląda jakby już miał dość) Dąb będący ciekawym pomnikiem przyrody, stary cmentarz, no i to położenie wśród lasów i górek:)


Samotny pomnik


Trochę asfaltu i cienia

Dalsza część niebieskiego szlaku jest nadal ciekawa. Między Łysą a Spaloną z małej polanki można dostrzec szczątkowe widoki na północ. Widać Łętownie, Wysoką Strzyżowską i... czerwony biurowiec na ul. Geodetów:) Zaskoczenie niezłe jak na taką odległość:) Jak składałem sprzęt obok mnie przejechała para rowerzystów. Coś nowego na szlakach niedalekich Rzeszowa:) Rzadko się kogoś spotyka.


Stawy w Dobrzechowie


Łętownia i kawałek stoku narciarskiego w Strzyżowie


Rzeszów

Mijały kolejne kilometry, szlak się nie nudził, a tu nagle gdy trochę się przerzedziło na południe zobaczyłem jakąś hardkorową burzę. Dalsza wycieczka pod znakiem zapytania. Nie chciało mi się moknąć ani też rezygnować w połowie. Przed wjazdem na Herby miałem podjąć decyzję.

Jak zatrzymałem się na szutrówce przed Herbami nad głową było widać zbijające się masy chmur. Ale po przekalkulowaniu wyszło że przejazd przez Herby to tylko 3km więc dużo mi to nie zajmie:)

Na Herbach też kiedyś byłem. Jechałem w odwrotnym kierunku. W tym na zachód więcej się jedzie, prowadziłem rower tylko pod tą największą skałę. Tam to trzeba być cyborgiem żeby wjechać. Same Herby to poezja:) Skały, raz w górę, raz w dół, singiel do którego nie da się przyczepić. A ostatni zjazd na który kiedyś kląłem prowadząc rower do góry da się ominąć drogą biegnącą 5m obok hehe. A nawet ta droga która kiedyś była zasyfiona dzisiaj była w niezłym stanie, pewnie wtedy deszcz ją przeorał.


Widok z końcówki zjazdu

Gdy już dotarłem do asfaltu i tak jechałem w kierunku sklepu okazało się że w bukłaku jest susza! 30 stopni, słońce, rower, wykatowany organizm a ja nie mam co pić... Sklepy pozamykane a ja zdycham. Już miałem wracać jak najszybciej do auta ale udało się. Groszek do 20! :) władowałem w siebie prawie 1,5L płynów na raz i w drogę. Chmury burzowe które tak straszyły rozdmuchały się i był relaks. W takim wypadku podjąłem decyzję żeby jechać na Kiczorę ale zrezygnowałem z Brzeżanki.

Zamiast główną drogą lecącą przez Wysoką Strzyżowską jechałem jakąś równoległą po drugiej stronie rzeczki. Trochę się zdziwiłem bo na początku była to droga szutrowa, co innego niż pokazywała mapa. No ale po chwili wjechałem na nowy asfalt. Co się okazało droga biegnąca w kierunku Kiczory nie była szutrowa tak jak to mapa pokazuje:/ No nic chociaż widoki ładne:)


Pasmo Jazowej raz


Pasmo Jazowej dwa

Przed samą Kiczorą trochę szutru i po chwili ostry długi podjazd fajną drogą leśną. Już trochę byłem słaby ale jechało się równo i fajnie. Po lekkim nieogarze z kierunkiem jazdy po chwili dojeżdżam do drogi z zielonym szlakiem. Miała mnie doprowadzić do czarnego który biegnie przez Kiczorę do Węglówki. Gdy dojechałem do skrzyżowania szlaków i zrobiłem sobie krótki postój nagle, tak z 30m obok mnie coś wstało z drogi i na pełnej wbiegło w krzaki. Zdążyłem to jeszcze zobaczyć i trochę mnie zamurowało. Takiego mruczka to ja jeszcze nie widziałem. Na początku trochę szok ale jak w domu popatrzyłem na fotki w necie, porównałem i mi wyszło że to Ryś! Potem jechałem obok miejsca w które skoczył i patrzyłem w krzaki czy go tam nie ma, nie skumałem że może wlazł na drzewo jak to kot bo jak uciekał to tylko sekundę go było słychać:) Musiał wleźć na drzewo kitiket skubany:)

Po przygodach z Podkarapckim Zoo ruszyłem na Kiczorę! Jamną mógłbym powiedzieć! Ale tam gnój, syf, kałuże i błoto. Nieumiejętnie zasypane gałęziami. Widać że ktoś z tym walczy bo porobione są odpływy z kałuż ale to nic nie daje. MASAKRATOR! Na szczęście to tylko niecały kilometr. Ufff. Dalej tylko szybki błotnisty zjazd który na mapie wyglądał groźniej:).

Po dojechaniu do asfaltu kierunek parking. Tam po krótkim namyślunku stwierdziłem że jadę obadać punkt widokowy za wyciągiem w Czarnorzekach. Widoczność była słaba ale przestrzeń i widok jest przezajebisty. Jeszcze tam wpadnę przy lepszej widoczności:) Po obadaniu miejscówki powrót na parking i koniec wycieczki.



Widok na Beskid Niski i Krosno

PS. Licznik wybił ponad 2000km w tym roku:)

PS 2. Fotki z obiektywu 500mm słabej jakości bo raz że nie miałem statywu a dwa że Picasa zjada jakość.

Obowiązkowo 720p:)

Komentarze (1)

taką traskę chciałem zrobić, w ten wekend, ale w taką pogodę jak to pisałeś- człowiek ledwo funkcjonuje

Mic 23:36 poniedziałek, 6 sierpnia 2012
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!