Żółty, Zielony...

Środa, 8 sierpnia 2012 · Komentarze(2)
...a teraz niebieski! Kolejny kolor szlaku do kolekcji tych, które pozbawiają zajawki do jeżdżenia w terenie. Jeszcze brakuje mi czerwonego i czarnego i będę mógł mieć zaliczoną olimpiadę MTB.

Co do samej traski. Po ostatnim niebieskim przez pasmo Jazowej teraz padło na niebieski przez Kruszelnicę i Piaskową. Wyjechałem z Tomkiem koło 11 z Rzeszowa i po 12 byliśmy w Dynowie. Pogoda w sam raz, nastawienie bojowe a trasa zachęcała mnie kilkoma jej walorami:
-okolice Dynowa, które zawsze mi się podobały
-ruiny cerkwi w Kotowie
-test niebieskiego szlaku (na końcu opiszę po co ten test:) )
-dolina Sanu

Na szlaku znaleźliśmy się od razu po wyjechaniu z parkingu. Na sam początek ostry podjazd na końcu którego mogliśmy popodziwiać dolinę Sanu w której leży Dynów.


Dynów


Dynów Zoom


Dolina Sanu

Dalej ruszyliśmy bardziej płaską lecz budzącą obawy drogą polną. Do punktu widokowego szlak biegł fajną szutrówką. Potem już nie było różowo... tylko niebiesko - taki od dzisiaj jest kolor klęski. Droga którą biegł szlak już dawno została zapomniana. Jedzie się obok, polami, dziurami, młodnikami. Gdzieniegdzie jest okej ale czasem przejeżdża się przez niezłe krzaki. W kałużach pływają sobie zaskrońce a w niektórych chyba nie ma życia bo już są gęste i zielone po tak długim czasie. One chyba nigdy nie wysychają. W końcu jak udało nam się przebrnąć przez pierwszy las dojechaliśmy do pól - jazda na orientację. Gdy już dojeżdżaliśmy do utwardzonej drogi zobaczyłem orła cień. Orła którego wywinął jakieś 10m przed moim przednim kołem Tomek. Wyglądało to dość niebiesko. Ale że chłop nie jedną trasę na MTB widział i nie takie akcje miał to szybko się pozbierał i ruszyliśmy dalej.

Szuter dodał trochę pozytywnej energii po tym co widzieliśmy wcześniej.


Podkarpacie jest zajebiste:)

Trwało to jakieś 2km. Potem wjechaliśmy do lasu. Najpierw dosyć twardą i suchą drogą lecz po chwili zmieniła się w to co już do końca wyssało ze mnie energię.
Panowie z kombajnów leśnych porobili sobie niezły poligon doświadczalny albo po prostu drewno z Przemyskiego jest tak zajebiste że zewsząd je chcą zrywać. Dramat nie drogi. Masakra. NIEBIESKO!


Cześć jestem Niebieski, znajdź mnie!

Znaleźliśmy jakąś drogę ucieczki w kierunku Przełęczy Kruszelnickiej. Nawet dobrym zjazdem spieprzyliśmy z tego gówna raz na zawsze. Asfaltem... ulga.


Jakieś urobisko przy wyjeździe z lasu.

Chcieliśmy spróbować pojechać do Kotowa. Ruiny kusiły. Lecz gdy odnaleźliśmy szlak to już definitywnie pogodziliśmy się z tym że dzisiaj robimy sobie powrót po asfalcie. Co zobaczyliśmy? Kolejną autostradę panów leśników.

Dalsza droga prowadziła czarnym szlakiem rowerowym. To była najlepsza część tej wycieczki. Fajne widoki, San, przejazdy wąskimi kładkami nad rzeką. Bardzo widziała mi się miejscowość Wybrzeże. Parking, sklep, miejscówka na grilla, wiaty, fajne zejście do wody.


Widok z wiaty


San

Wykorzystaliśmy trochę obecność nad rzeką i umyliśmy rowery śmierdzące starym błotem z niebieskiego szlaku.

Czarny szlak prowadzi też przez inne ciekawe miejsca np. rejon Sielnicy, wioski w której mógłbym się osiedlić na stałe:). Jechaliśmy tam jakąś mega pokręconą drogą na której musiał się odbywać niedawno jakiś rajd gdyż było na niej czarno od palonych gum. Widoki z górek na San były przednie a w tle było widać jakieś nieznajome górki.


Widoczek


Podkarpacie...


Jakieś dwa nadajniki... ktoś wie gdzie to może być?

Dalej jechaliśmy wzdłuż doliny Sanu. Czasami był asfalt czasami szuter ale ogólnie trasa zajebista.


San

Po 55km dociułaliśmy się do naszego parkingu i zakończyliśmy przygodę. Wnioski?
-Nie chce mi się brodzić w takim gównie więcej. Trzeba planować trasy na pewnych szlakach
-Znowu wskoczyła mi zajawka na szosę, w takimi terenie jak ten byłaby idealna!
-Mam zajawkę na spływ kajakiem po Sanie:)

Mapka


Dlaczego chciałem przetestować niebieski szlak w tej okolicy? Bo MIAŁEM plan aby przejechać cały niebieski szlak od początku do końca z ominięciem BdPNu. Jest to drugi co do długości szlak turystyczny w Polsce. Jego przebieg można zobaczyć tu. Kusiło mnie to bardzo gdyż zapowiadała się ciekawa przygoda a szlak zaczyna się w Rzeszowie:) Myślałem że zajęło by to tydzień. Ale patrząc na to co się dzieje w okolicy Dynowa porzuciłem ten plan (nie tylko te okolice bo na innych odcinkach też nie jest wesoło). Nie chce mi się wkurzać a robić objazdy i kombinować to dla mnie już lekkie oszukaństwo i przejechanie alternatywy a nie szlaku:) No nic. Może ktoś inny spróbuje kto ma dużo czasu i jest odporny na takie krzaczory:)

Mapa którą wyznaczyłem:

Komentarze (2)

Tak, tereny koło Dynowa są zajebiste i kawałek niebieskiego przejechałem, tzn. przebrnąłem. Ale czad z tym szlakiem, nawet nie wiedziałem, że niebieski, którym gdzieś tam jechałem w Bieszczadach, czy w Beskidzie, to ten szlak, który mam po nosem, szok jak dla mnie
:D

miciu22 18:35 środa, 3 października 2012

Piękny San i piękny widok na ... Podkarpacie:) gratuluje wyprawy

Mic 22:47 piątek, 31 sierpnia 2012
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!